Po niekończącej się ilości polerek coraz drobniejszymi papierami – kiedy mi się wydawało że już jest super, Marcin, szkutnik, dawał mi papier o gradacji 1200 i mówił – jeszcze tym przejedź ładnie cały kałub. W końcu powiedziałem dość. Koniec , remont skończony. Jest połowa września. Warto choćby na kilka dni rzucić łódkę na wodę. No i zostało postanowione i uzgodnione że możemy zwodować łódkę w NCŻ w Gorkach Zachodnich.
W drogę. Jest 20 września 2018 roku.
Wodujemy z duszą na ramieniu, szczególnie kiedy bosman pokazał nam prognozę pogody. Panowie, za dwa dni te małe łódki będą wyskakiwały na keję. Idzie duj i będzie fala. Co robić. Może przepłyniemy się kawałek ? Może przestawimy kanałem bardziej do miasta ? By się bardzo chciało, ale co dalej ? Jak pogoda się spieprzy to ręce nam będą grabiały z zimna jak się będziemy bawić z piratem by go wyciągnąć za dwa tygodnie… W końcu zwyciężył mój rozsądek. Łódka stała na wodzie jedną dobę. Następnego dnia slip, wózek i jazda z powrotem…
Tylko dlaczego tyle wody z niej kapie jak jedziemy z powrotem… i to kapie woda, której nie widać już w kadłubie….Cholera…No nic…troskliwie opatulona zostaje na zimę…