Kiedy 2 tygodnie przyszło do mnie pocztą zaproszenie na galę rozdania nagród Żeglarz Roku firmowane Fundacją Kapitana Krzysztofa Baranowskiego to pierwsza myśl jaka mi zaświeciła była taka: „super, jednak można dojść do porozumienia ponad podziałami i zrobili wspólnie galę mimo tego, że kpt. Baranowski i Jachting to już osobne byty”… Zaraz potem zaświeciła się druga lampka w głowie – zaraz, jaki „Żeglarz Roku” ? …to się chyba nazywało „Jachtsmen Roku”. Wczytałem się po raz drugi w zaproszenie i mnie oświeciło, a to szczwany lis jednak z tego Kapitana… zrobił swoją imprezę, o praktycznie takiej samej formule, zabrał sponsorów i robi swoje dalej nie oglądając się na boki. A o Jachtsmenie na razie cisza…
I właśnie wczoraj wieczorem byłem na gali rozdania nagród, a zaraz po powrocie do domu piszę te słowa. Impreza odbyła się w redakcji Rzeczpospolitej, która objęła patronat nad imprezą. Rozmach, sponsorzy, goście i klimat podobny jak kiedyś na gali Jachtsmena. Kapitan Baranowski jest osobą, która potrafi przyciągnąć i sponsorów i media. Na stole przykrytym niebieskim suknem stał rząd nagród dla osób nominowanych i laureata tytułu „Żeglarza Roku”. Trzeba przyznać, że były bardzo, ale to bardzo ładnie zaprojektowane i wykonane szklane statuetki z motywem pochylonego żagla.
Część oficjalna nie była jakaś zbytnio długa i rozwlekła. Wszystkich najpierw przywitał redaktor naczelny Rzeczpospolitej „pasterskim” słowem, że bardzo nam miło, że to, że tamto, i tak jak zwykle. Kapitan Baranowski w kilku słowach oznajmił, że jest to pierwsza edycja nagrody Żeglarz Roku. Odniósł się bardzo krótko do innych nagród żeglarskich, zwrócił uwagę, że ta nagroda bardziej zwraca uwagę na osobowości, na ludzi w żeglarstwie, w związku z tym uwzględnia także osiągnięcia polskich bojerowców.
Przedstawił kapitułę Jury, w której byli m.in. Natasza Caban, Jacek Kijewski, Jerzy Kosz, on sam, także vice-prezes PGNiG, oraz kilka innych znanych żeglarskich nazwisk. Potem dość sprawnie odbyła się ceremonia wręczania statuetek kolejnym nominowanym. Nominowani i nagrodzeni, którzy dostali statuetki to m.in. kpt. Jerzy Radomski (Żeglarz Roku) , kpt. Maciej Krzeptowski, Maciej Burczyński (bojery), Piotr Myszka (deskarz), kpt. Ewa Skut. Nagrodę specjalną otrzymał kpt. Ziemowit Barański za – jak to określił Gospodarz „wyjątkowy manewr żeglarski w trakcie wypadku Chopina, który spowodował, że padające maszty zwaliły się na jedną stronę żaglowca i nie przedziurawiły pokładu i burt”.
Każdy z nagrodzonych powiedział dwa słowa do mikrofonu, a niektórzy nawet wcale, i jakoś szybko to poszło. Jak dla mnie za szybko. Czułem, że goście czekali na słowa. Na więcej słów od tych nominowanych i nagrodzonych. Wielu z nich pewnie nawet nie wie kim jest kpt. Krzeptowski i za co tak naprawdę otrzymał nagrodę. Większość też pewnie myli nazwisko Barański z Baranowskim i nie potrafiłaby odpowiedzieć na pytanie, który z nich tego feralnego dnia prowadził Chopina. Potem jeszcze wspólne zdjęcia na tle baneru Rzeczpospolitej i zaczęła się część towarzyska. Drinki, palemki, kuluarowe rozmowy i wspólne zdjęcia. Młodzież ze Szkoły pod Żaglami ubrana w firmowe koszulki robiła za maskotki gali – zresztą całkiem nieźle.
Rzeczpospolita w najbliższym czasie poświęci cały dodatek żeglarstwu. Firmowana znanym nazwiskiem i poważnymi sponsorami impreza nabierze w oczach gości i mediów rangi i prestiżu, czego Organizatorowi życzę.
I na tym można by zakończyć relację z Gali, bo napisałem w sumie wszystko, ale wypada napisać jakieś swoje wrażenia. Otóż miałem wielką chęć zapytać kpt. Baranowskiego po co ta nagroda ? Albo inaczej, dlaczego nie udało się z Jachtingiem kontynuować „ponad podziałami” gali Jachtsmena, który ma już jednak swoją tradycję, prestiż i zdążył się wpisać w rytm żeglarskiego środowiska i świata. Po co tworzyć kolejne byty, które nie różnią się tak naprawdę niczym od poprzednich ? Nie są ani lepsze, ani jakieś znacząco inne… Nadawane są w sumie przez tego samego Organizatora i podobną Kapitułę. Nowe byty zwykle mają to do siebie, że deprecjonują poprzednie, bo są „nowe i lepsze”. Nie udało mi się jednak dopchać na taką dłuższą rozmowę, a poza tym …wszyscy dookoła byli tacy uśmiechnięci i zadowoleni. Dlatego też wzorem innych zjadłem parę dobrych potraw i poszedłem załatwiać swoje interesy. Taka impreza daje możliwość zebrania w jednym miejscu wielu osób na co dzień rozrzuconych gdzieś tam po szerokim kraju. Zrobiłem więc parę ciekawych zdjęć i porozmawiałem z paroma ciekawymi dla mnie osobami. Efekt jest taki, że kpt. Jerzy Radomski być może będzie gościem w ramach poniedziałkowych spotkań w tawernie Korsarz (jest to bardzo prawdopodobne), a poza tym poznałem kpt. Macieja Krzeptowskiego, wielokrotnego towarzysza rejsów Ludomira Mączki na jachcie Maria. Przeuroczy człowiek, żeglarz, z olbrzymią wiedzą na temat Ameryki Południowej. Może też uda się go zaprosić do Warszawy, z tym że jak mi powiedział jest teraz trochę zajęty, bo od roku już pracuje nad książką „o śledziu”…w każdym aspekcie. Naprawdę poważną książką.
Ludzie lubią gale i nagrody. Lubią rauty, dobre jedzenie, wzajemne oklaskiwanie, znane osoby ocierające się o plecy gdy się przeciskasz do stołu z drinkami czy pysznym deserem. Jadą na imprezę, dostają nagrody, i cieszą się naprawdę szczerze. A gdy gęba pełna to i myśli jakieś takie bardziej spokojne. Może tak to powinno wyglądać, tylko dlaczego będąc już całkiem sytym czułem jednak jakiś niedosyt…