Poniżej mój tekst jaki został opublikowany w dawnym serwisie A. Pochodaja. Teraz to już trochę archiwalny tekst. Przygotowałem go wtedy z okazji przygotowań R. Paszke do The Race w roku 2000.
Ojcowie i Matki
W niedzielę 24 października w Gdyni w basenie jachtowym JK MW Kotwica miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Pani Elżbieta Płażyńska – żona marszałka Sejmu, patrona polskiego programu Race 2000 w otoczeniu innych, równie ważnych osobistości przybyłych do Gdyni mimo deszczowej pogody, ochrzciła nowy katamaran Romana Paszke nadając mu imię s/y POLPHARMA–WARTA.
Tym samym jeden z najszybszych jachtów na świecie, dawniej pływający jako EXPLORER, stał się oficjalnie jednostką na której Roman Paszke wraz z załogą weźmie udział w wokółziemskich regatach nazwanych THE RACE. Wcześniej, w sali klubowej Kotwicy odbyło się spotkanie z udziałem Romana Paszke, prezesów obu firm sponsorujących jacht: Jana Kulczyka – WARTA S.A., M. Mironowicza – POLPHARMA S.A. ze Starogardu Gdańskiego i Bruno Peyrona, jednego z najlepszych żeglarzy regatowych na świecie i zarazem dotychczasowego właściciela EXPLORERA. W trakcie spotkania zdradzili kilka tajemnic dotyczących przygotowań do startu.
Jacht został kupiony we Francji i do Gdyni przypłynął 10 października. W połowie listopada wyrusza na rejs do Kadyksu, skąd rozpocznie się jedna z tras kwalifikacyjnych przed regatami. W okresie zimy Paszke planuje dokonać pewnych przeróbek masztu i żagli a poza tym pływać, pływać, pływać…
Ostateczny skład załogi, która popłynie w regatach będzie ogłoszony prawdopodobnie dopiero w maju przyszłego roku. Roman Paszke zdradził, że będzie liczyła 6-8 osób i będą to zawodowi żeglarze. Zaprzeczył również wcześniej krążącym plotkom, że w skład załogi wejdzie Bogusław Linda. Na wstępnej liście kandydatów znajduje się natomiast Marek Kamiński – żeglarz i polarnik.
Dziecko z burzliwą przeszłością.
EXPLORER to jacht, którego oceaniczne dokonania stały się zalążkiem idei Wyścigu. Zaprojektowany został przez francuskie biuro konstrukcyjne Gilles Ollier i zbudowany w 1987 roku w stoczni Multiplast we Francji jako JET SERVICES V. Skonstruowany jest z włókien węglowych; po przeróbkach dokonywanych w trakcie eksploatacji ma długość 26,5 m, szerokość 13,58 m., wysokość masztu 32 m, powierzchnia ożaglowania przy żegludze na wiatr to 317 m˛, z wiatrem 628 m˛. Największa zarejestrowana prędkość wynosi: 36,7 węzła. Wkrótce po zwodowaniu wygrał regaty dookoła Europy (Round Europe Race), przyszedł również pierwszy w regatach na trasie Quebec – St. Malo, a w 1990 roku ustanowił do dziś aktualny rekord przejścia Atlantyku ( 6 dni, 13 godzin, 3 minuty i 32 sekundy). Kolejny etap jego kariery to rok 1993 – okres regat Jules Verne Trophy pod sterem Bruno Peyrona. Było to pierwsze okrążenie przez jacht żaglowy globu w czasie poniżej 80 dni i prawdopodobnie gdyby nie te regaty, pomysł wyścigu THE RACE nigdy by nie ujrzał światła dziennego.
Po zakończeniu regat w 1993 roku, prognozy co do przyszłości jachtu nie były różowe. Wystawiony na sprzedaż miał wielkie szanse do końca swoich dni wozić bogatych turystów po ciepłych wodach Karaibów; i choć w takiej działalności nie ma nic ujmującego honor, to Bruno Peyron był przekonany, że jacht z największym na świecie potencjałem do bicia rekordów prędkości powinien być eksploatowany w innych celach. Kupił więc EXPLORERA zaraz po tych regatach i tak rozpoczął się następny, pełen sukcesów etap kariery tego jachtu: lata 1995 – 1999. Bruno Peyron mówi, że były to cztery lata pogoni za kolejnymi rekordami: w 1996 roku – ustanowienie rekordu na trasie Cowes – St. Malo, w 1997 zwycięstwo i nowy rekord w regatach przez Pacyfik na trasie Los Angeles – Honolulu. W sierpniu 1998 roku wygrał rywalizację z jachtem LAKOTA na trasie z Yokohamy do San Francisco znów ustanawiając rekord trasy. 4 października 1999 wypłynął z portu La Trinité sur Mer we Francji z Romanem Paszke za sterem w kierunku Gdyni.
Gdzie się sprzedaje Superjachty?
Jeszcze na początku roku plan przygotowawczy polskiej załogi wyglądał całkiem inaczej. W marcu przedstawiciele Stowarzyszenia Race 2000 podpisali umowę z francuskim biurem konstrukcyjnym Gillesa Olliera na przygotowanie projektu Superjachtu dla Polaków. Według założeń miał to być również katamaran, miał być największym jachtem regatowym w Polsce i jednym z największych w świecie.
Jego długość wynosiła 36 metrów (czyli o prawie 10 m dłuższy od zakupionego EXPLORERA), a budowa miała się odbyć w Gdańskiej Stoczni Remontowej. Szybko się jednak okazało, że cykl produkcyjny, a potem dalsze dostrajanie prototypowego jachtu trwałoby zbyt długo by zdążyć na cykl rejsów kwalifikacyjnych przed regatami.
Zrezygnowano więc z idei budowy nowego jachtu, a Roman Paszke zaczął szukać gotowego, na którym mógłby wystartować. Syndykaty przygotowujące się do startu w Wyścigu albo budują nowe jednostki, albo szukają takiego, który można kupić. Pierwsze rozwiązanie wymaga posiadania sporej ilości pieniędzy i jeszcze większej ilości czasu na przetestowanie i dostrojenie prototypowej jednostki, drugie sporej ilości pieniędzy i tyleż szczęścia. Jachtów, które opłynęły kulę ziemską są na świecie tysiące, ale takich, które byłyby w stanie pokonać trasę dookoła świata w czasie poniżej 80 dni – ledwie kilka. Roman Paszke nie miał więc w czym za bardzo wybierać, ale miał szczęście. Nie zdradził niestety w jaki sposób przekonał Bruno Peyrona do sprzedaży jachtu właśnie jemu; nikt także: ani sam Roman Paszke, ani żaden z przedstawicieli sponsorów nie podał wysokości kwoty, za którą jacht znalazł się w Polsce. W każdym razie na konferencji w Gdyni wszyscy sprawiali wrażenie zadowolonych z takiego stanu rzeczy, a zakup tej jednostki jest na pewno punktem zwrotnym w przygotowaniach polskiego zespołu do startu.
Jacht na urodziny.
Głównymi sponsorami przedsięwzięcia zostały dwa duże prywatne polskie przedsiębiorstwa: Zakłady Farmaceutyczne POLPHARMA S.A. ze Starogardu Gdańskiego oraz TUiR WARTA S.A. z Warszawy. Ile obie te firmy wyłożyły na jacht – wiedzą chyba tylko prezesi i główni księgowi. Pierwotnie określane koszty realizacji projektu uczestnictwa polskiej załogi w regatach wynosiły ok. 15 milionów złotych, jakie będą ostatecznie tego nie wie nikt. Na pewno to nie koniec wydatków organizatorów związanych z samą jednostką.
Wiadomo, że Paszke szuka jeszcze trzeciego sponsora, skłonnego wyłożyć 500,000 USD na konieczne modyfikacje masztu i żagli. Przeróbki, jakich chce dokonać, rejsy kwalifikacyjne i treningowe, a później same regaty przebiegające w najbardziej bezwzględnych szerokościach geograficznych, mogą dać się jeszcze organizatorom we znaki. Firma ze Starogardu dała już się poznać jako sponsor tego najwyższego polskiego żeglarstwa, finansowała bowiem budowę treningowego katamarana Romana Paszke „Alka-Prim”. W 2001 roku – czyli w roku trwania regat, POLPHARMA obchodzić będzie 100-lecie istnienia i uczestnictwo w imprezie tej rangi na pewno przyniesie jej dodatkowego prestiżu. WARTA w przyszłym roku będzie miała co prawda „tylko” 80 lat, ale również jest dumna, że przez najbliższe dwa lata jej nazwa kojarzona będzie z osobą Romana Paszke. Jednak to nie chęć wyprawienia urodzin na regatowym jachcie skłoniła obie firmy do wyłożenia pieniędzy jakich w polskim żeglarstwie jeszcze nie było. Jest oczywistym, że właśnie te firmy uświadomiły sobie drzemiące jeszcze w cichym kadłubie katamaranu możliwości budowania wizerunku swojej marki…
„Białe żagle na masztach….”
…to już teraz tylko w piosenkach i jeszcze na Mazurach. Na świecie większość wielkich firm zauważyło dawno potęgę reklamy noszonej na targanych oceaniczną falą żaglach i kadłubach. W obecnej chwili, czyli na ponad rok przed startem do regat wszystkie dane na niebie i ziemi: zbierane, szczegółowo wyliczane i przygotowywane w specjalnych raportach przez firmy mediowe wskazują, że te dwa polskie przedsiębiorstwa w zamian za swoje fundusze zainwestowane w to przedsięwzięcie korzyści będą miały konkretne. HMS Carat, jedna z największych agencji mediowych w Europie zajmujących się monitoringiem wydarzeń sportowych szacuje, że liczba telewidzów, która obejrzy różnego rodzaju transmisje z regat wyniesie w sumie ok. 3,5 miliarda ludzi, co już teraz plasuje RACE 2000 na 5 miejscu pośród wydarzeń sportowych po Mistrzostwach Świata w piłce nożnej, Letnich Igrzyskach Olimpijskich, Mistrzostwach Europy w piłce, oraz Wyścigach Formuły I. Uczestnictwo polskiego jachtu z polskim sternikiem w największym przedsięwzięciu w historii jachtingu, obok sław oceanicznego żeglarstwa, zwycięzców regat wokółziemskich, America’s Cup i Admiral’s Cup jest wydarzeniem bez precedensu. W miarę upływu czasu i zbliżania się magicznej daty startu – 31 grudnia 2000 r. znajomość nazwy polskiego jachtu i popularność całego przedsięwzięcia będzie rosła w tempie geometrycznym; w takim samym tempie będzie prawdopodobnie rosło poczucie zrobionego dobrego interesu i zadowolenie wśród sponsorów. Zakładany przez polskiego sternika cel – zwycięstwo w tym wyścigu i pobicie kilku światowych rekordów może spowodować, że być może już niedługo rzesze Polaków nabiorą przekonania, że to właśnie żeglarstwo jest polskim sportem narodowym a nazwisko Romana Paszke będzie równie znane jak trenera reprezentacji piłki nożnej. Już teraz zresztą sam zainteresowany przyznaje, że ostatnio równie często jak ster, zdarza mu się trzymać w ręku mikrofon…
„A nie mówiłem?”
Kiedy na zorganizowanej przez Krzysztofa Baranowskiego w listopadzie 1998 r. konferencji na temat przyszłości polskiego żeglarstwa, większość uczestników mówiła o barierach rozwoju i braku perspektyw spowodowanych m.in. ogólnym brakiem pieniędzy, wstał spóźniony i jakby jeszcze nie całkiem zorientowany w toku dyskusji redaktor Waldemar Heflich. Z pełnym przekonaniem i wiarą powiedział słowa, które właśnie w obliczu opisanych powyżej wydarzeń nabierają wartości:
„Proszę państwa, są pieniądze na polskie żeglarstwo i są firmy, które są gotowe na nie wyłożyć, tylko trzeba dać im w zamian konkretne korzyści”.
To prawda – przykład tego przedsięwzięcia nie jest jedyną odpowiedzią na pytania stawiane na tamtej konferencji, i wielu żachnie się, że przyszłość polskiego żeglarstwa to nie pływanie w sztormach dookoła Antarktydy. Niewielu jest u nas żeglarzy mogących zaoferować sponsorom możliwości reklamy tej skali – ale nie o to chodzi. Pokazuje jednak słuszność przekonań red. Heflicha i ogólny kierunek szukania rozwiązań. Cieszyć się należy więc przede wszystkim z tego, że za uczestnictwem Polaków w takiej imprezie stoją polskie firmy. Należy mieć również nadzieję, że udział dwóch dużych przedsiębiorstw w takim wydarzeniu wskaże innym firmom prowadzącym z powodzeniem działalność gospodarczą drogę do pochwalenia się swoim sukcesem finansowym w podobny sposób. Skorzystają na tym wszyscy. Żeglarzom wypływającym w rejs życzy się silnych wiatrów i stopy wody… Romanowi Paszke nie zabraknie ani jednego ani drugiego. Na pewno przyda mu się jednak trochę szczęścia.