Pokład był położony ze sklejki okume 6 mm, ale na wierzch postanowiliśmy położyć cienką tkaninę biaxial , o gramaturze chyba 180. Czyli bardzo cienka. Chodziło o wzmocnienie i uszczelnienie pokładu, ale tak by było to przezroczyste i wyglądało jak lakier. Cienka tkanina przesiąkała momentalnie, także bardzo dobrze się ją kładło.
W potem przyszedł czas na burty. Burty były polaminowane dokładnie tak samo jeszcze jesienią 2017 roku, teraz przyszedł czas na „polakierowanie”. Postanowiliśmy jako lakieru użyć mocno rozcieńczonej żywicy infuzyjnej Havla LH288 i utwardzacz z UV (Havel H10A). Dzięki temu mogliśmy malować pistoletem, żywica dawała twardość i efekt lakieru. Naprawdę dobrze się to robiło.
A po malowaniu jak zwykle przychodzi czas kolejnego szlifowania. Żeby było ładnie, bez zacieków itp… Okrutna robota.
W międzyczasie, żeby odpocząć tylko od malowania, lakierowania, laminowania i szlifowania trzeba było robić inne elementy. Tu się robią listwy na zrębnicę kokpitu.
Przymocowane już nowe listwy odbojowe, zakołkowane, czekają na malowanie.
I chyba najgorsza stolarska robota jaka mi się przydarzyła przy tym remoncie. Czyli przygotowanie desek na nowy falochron na dziobie. Każda deska z innym pochyleniem i innym kątem cięcia. Zajęło mi to bardzo dużo czasu, i byłem zmordowany ale w końcu, gdy się okazało że pasuje, byłem naprawdę dumny. Wyszło świetnie !
Wklejone na sikaflex nowe listwy zrębnicy kokpitu. Żeby je nagiąć w łuk i wpasować w miejsce trzeba się było mocno natrudzić.
No to jak wszystko wklejone, to znowu można zacząć szlifowanie.
I kolejna warstwa żywicy jako lakieru.
I wreszcie zaczyna być ładnie….
Naklejona z jednej strony nazwa, już pod warstwą lakieru. Jakby było widać początek końca.
Na tym minął cały lipiec i połowa sierpnia 2018 roku.