No i minęły 4 dni kiedy to pływałem na łódce Phila 880. Pływaliśmy w 6
dorosłych osób oraz 3 dzieci – 4, 6 i 12 lat. Łódka była brana z portu
Dalba w Giżycku.
Trasa jaką robiliśmy to:
sobota – Giżycko – Sztynort (nocleg)
niedziela – Sztynort – Mamry- Święcajty – Zwierzyniecki Róg (nocleg)
poniedziałek – Zwierzyniecki Róg – Mamerki – Mamry – Dargin (nocleg
gdzieś w krzakach w okolicy Harszu)
wtorek – Dargin – Kisajno – Giżycko
Fajne było to, że mieliśmy bardzo zróżnicowaną pogodę. 4 dni pływania i
każdego inna flora i fauna ;-)). Przed wyjazdem zasubskrybowałem
prognozę z Róży Wiatrów. Chciałem jeszcze zamówić płatną z
www.zagle.pogodynka.pl
(dla porównywania), ale nie zdążyłem ;)))
SOBOTA
Prognoza z Róży Wiatrów, otrzymana o 0830:
"Prognoza 22.08. Giżycko. Wiatr 3B, 15 km/h, S, po południu 4B NW
Temperatura 20C, Zachmurzenie 80->100%, niewielkie przelotne
deszcze. Stopy wody! Róża."
Taka była prognoza, ponieważ wypłynęliśmy po południu, koło 14.00
interesowała nas ta popołudniowa. Widać było, że się zmienia pogoda, i
był zauważalny wyraźnie moment, jeszcze patrząc z portu na Niegocin,
gdy wiatr z S obrócił się na NW. Zachmurzenie wyraźnie narastało, potem
zrobiło się pochmurno, siąpiący na szczęście nie ciągle deszcz i
ogólnie chłodno.
Wiatr NW,
także w drodze do Sztynortu lewy hals był bardzo długi i ku celowi –
także dość fajnie się płynęło. Wiatr był dość słaby 1-2B. Dopiero ok.
17, już jak byliśmy pod Sztynortem trochę się rozdmuchało i szkwały
takie do 3B chodziły. W Sztynorcie nie byłem kupę lat i tylko czytałem
co i jak się pozmieniało. W sumie to chyba niewiele. Jak wszyscy wiedzą
starej Zęzy nie ma dawno, pałac się wali, do nowej Zęzy zerknęliśmy
tylko przelotnie. Ponieważ na wieczór się rozpadało w kokpicie pod
tentem rozpiętym na bomie siedziało się bardzo miło. Jak zwykle w tym
miejscu darcie ryja (hiszpańskie, stary bryg, na mazury, mazury, mazury
…i inne pieśni masowego rażenia) gdzieś na brzegu trwało do 4 rano a
skacowani "żeglarze" plątali się po pomostach do 10 rano. Nic się nie
zmieniło, ani na lepsze ani na gorsze. Opłata portowa za łódkę 15 zł,
kibel 1 zł, umywalka 2 zł, a prysznic nie wiem ;-)). Jak rozmawialiśmy
z chłopakami zbierającymi opłaty "czy chcecie mieć dalej obsrywane
krzaki dookoła terenu portu" to chyba wiedzieli o czym mowa, bo
powiedzieli że od przyszłego sezonu może cena trochę wzrośnie, ale
świadczenia portowe typu kibel itp będą wliczone w opłatę. Może będzie
normalniej…W każdym razie mycie naczyń za darmo i podładowanie
komórki też jest możliwe za friko, bo przy stanowiskach do mycia garów
są ogólnodostępne gniazdka.
Jeśli chodzi o łódki to nasza Phila nie była najmniejsza, ale też nie
największa ;-)). Jak spojrzałem z brzegu na basen to dziób naszej łódki
nie wystawał jakoś znacząco ponad linię "dziobów". Byłem zaskoczony
natomiast ilością łódek typu Tes 32 dreamer, widocznie bardzo się stały
popularne, i trochę ich narobiono. My wchodziliśmy do portu koło 18 i
było jeszcze sporo miejsca, koło 19-20 zaczęła się jakaś masowa nagonka
na port, bo z kanału wychodziła łódka za łódką. I wkrótce miejsc
zaczęło brakować a duże jachty krążyły wokół wejść między pomosty jak
sępy. Duży żółty Tes 32 wchodził w nasz basen i coś tam chyba trochę
narozrabiał, nie mógł się złamać, i słyszałem jak sternik tłumaczył
postronnym " bo tu nie ma steru strumieniowego". W każdym razie dla
loży szyderców było tematów do obgadywania. ;-).
NIEDZIELA
Prognoza z Róży Wiatrów, otrzymana o 0830:
"Prognoza 23.08. Giżycko. Wiatr 3B, 15 km/h, N, Temperatura 20C,
Zachmurzenie 80->30%, przelotne deszcze.
Jutro słoneczniej, słaby wiatr. Stopy wody! Róża."
Popłynęliśmy na północ. Jak wychodziliśmy z pozastawianego jachtami
basenu (gdzie było dość ciasno) to robiłem to bardzo ostrożnie – łódka
duża miejsca mało. Ale ster jest na tej akurat łódce sprzężony z
silnikiem – obrót steru powoduje równoczesny skręt silnika wzdłuż osi i
łódka
składa się praktycznie w miejscu. Jest to super rozwiązanie przy dużym
jachcie z silnikiem na pawęży, bo czułem się tak, jakbym miał silnik
strumieniowy poprzeczny zamontowany na pawęży – rufa była "dostawiana"
do nowego kierunku jachtu wyznaczanego przez dziób bardzo szybko i
skutecznie. Byłem tym bardzo zaskoczony, a manewrowanie przypominało mi
morskie jachty, i miałem z tego dużo satysfakcji. Bardzo dobre było to
że manetka gazu była w kokpicie , i można było spokojnie manewrować
gazem patrząc co jest przed dziobem. No i wyszliśmy.
Wiatr
był "nordowy" 1B i mimo zachęty ze strony SailForumowiczów i naszych
prób halsowanie w trzcinach na Kirsajtach nie było do zrobienia. Był
bardzo słaby wiatr, prosto wzdłuż kanałku, i jacht nawet jak nabrał
trochę prędkości przed trzcinami na jednym halsie to po zwrocie, zanim
nabrał
prędkości żeby być manewrowym to już zaczynały się trzciny i trzeba by
było znowu robić zwrot. A prędkość do manewru prawie żadna. Miałem
wrażenie, że jest on po prostu zbyt duży na szerokość tego przesmyku.
Mniejszy i lżejszy jacht szybciej po zwrocie by nabierał prędkości i
"wiadomo że
się da;-)). Sprawę pogarszały łódki, które pełnym kursem szły pod
żaglami na przesmyk. Dlatego po trzech-czterech próbach odpaliłem
silnik i już na Mamry wyskoczyliśmy na diesel-grocie ;)). Na
Mamrach trochę się rozwiało – gdzieś do 2B.
A na żaglach to już bardzo fajnie. Łódka jest naprawdę dobrze
zrównoważona kursowo. Czuć, że jest dość ciężka, i przy słabym wietrze
ciut
czołgowata, ale idzie. Natomiast jak powieje, to z T34 robi się T72 i
zapierdziela naprawdę jak po szynach. Pokiwaliśmy się na Mamrach, przez
Kalską bramkę wyhalsowaliśmy się na Święcajty.
Ponieważ wiatr cichł
zdecydowanie, a od N ciągnęły nad Mamry duże ciemne i naprawdę brzydkie
chmury
stanęliśmy sobie gdzieś przy brzegu na obiad, kąpiele, odpoczynek i
przeczekanie.
Chmury jednak chyba tylko straszyły wyglądem, bo nic z
tego nie było, ani deszczu ani wiatru. Dlatego po południu wyszliśmy
przy 1B sobie na Mamry i popłynęliśmy w kierunku Zwierzynieckiego Rogu.
Już od dawna moja znajoma zachwalała to miejsce na jeden z noclegów. No
to popłynęliśmy. Małe wcięcie w trzcinach i pomost na może 8 jachtów.
Na szczęście miejsce było, poza tym cisza i spokój. Na brzegu dom z
knajpką. I powiem, że urzekła nas od wejścia. Ciepły domowy klimat,
miejsce fajnie urządzone z mnóstwem zdjęć, koszulek, banderek,
wałęsające się łagodne olbrzymie psy, bardzo przyjemna obsługa. Czułem
się trochę jak w górskim schronisku a nie na Mazurach. Tam się też
uiszcza opłatę kejową (9 zł ). Kibelek 1 zł, prysznic 9zł (o ile
dobrze pamiętam). Jak się siedzi w knajpce to ten sam kibelek jest za
friko 😉 W każdym razie klimat fajny, dawno takiego nie miałem na
Mazurach i jak kogoś mierzi Sztynort, Węgorzewo i te inne "letnie
stolice Polski" to to jest fajny pomysł na jeden z noclegów – polecam.
PONIEDZIAŁEK
Prognoza z Róży Wiatrów, otrzymana o 0830:
"Prognoza 24.08. Giżycko. Wiatr 1B, 5 km/h, zmienny. Temperatura pow
21C, wody 20 C. Słonecznie bez opadów, jutro wietrzniej, kolejne dni
ciepłe. Pomyślnych wiatrów! Róża."
A tak wygląda wspomniana keja w porannym słońcu "Tu jest TA keja" – napis na tabliczce przed wejściem 😉
Już było widać od rana, że pogoda się zmienia. Czyste niebo, piękne
klasyczne baranki na niebie zwiastujące stabilną, dobrą pogodę.
Popłynęliśmy na Mamerki, głównie żeby dzieciaki przegonić po bunkrach
(tych przy brzegu), bo szkoda nam było czasu na pół-dniowe wędrówki do
śluzy. Postój do 6 godzin kosztuje 6 zł, ale wymigaliśmy się od opłaty,
staliśmy tylko 40 minut, jest tam sklepik gdzie można kupić chleb i
powiedzieliśmy człowiekowi od terenu żeby nie przeginał – robimy
zakupy, całkiem spore itp. Dlatego tam nie płaciliśmy. Staliśmy sobie
przy małym pomoście, który jest ustawiony już jakby wzdłuż kanału
prowadzącego do śluzy. Byliśmy tam jednym jachtem i jak ktoś większą
jednostką chce płynąć na Mamerki to polecam stawanie właśnie tam.
Głębiej i wygodniej (longside). Przez tę niecałą godzinę jak czekałem
na wycieczkę "lądową" to obserwowałem kilka jachtów, które rozpaczliwie
starały się podejść do kei, które są przy plaży. Może to nie był
hardcore i masakra jakaś straszna, ale rozpaczliwość działań była
widoczna. Jak wiadomo płytko się zaczyna jakieś ponad 50 m od brzegu i
żeby
dojść to miecz i ster góra. A jak miecz i ster góra to na silniku
ciężko się manewruje, łódka myszkuje, płynie bokiem, a jeszcze
wcześniej trzeba kotwicę z dziobu rzucić żeby się potem móc wyciągnąć.
No i tego typu zabawy obserwowałem. Głównie było słychać wycie silnika
i krzyki sternika ;-)))
Potem kąpiele w jeziorze, ciąganie na kole, generalnie kupa frajdy i zabawy.
Popłynęliśmy potem w kierunku południowym. Mając leniwy wiatry w plecy
płynęliśmy na Kirsajty.
Krótki postój na siku itp, potem na most i szukaliśmy już miejsca na nocleg.
Trzecią noc chcieliśmy stanąć na dziko. Po wyjściu na Dargin wiatr już
powoli gasł. Skręciliśmy w lewo w stronę Harszu. Nigdy tam nie byłem i
płynąc na silniku wzdłuż brzegu szukaliśmy jakiejś "dziury w
trzcinach". Wiedziałem od zawsze, że północne jeziora to nie Nidzkie i
nie Bełdany i tu trzeba dużo się naszukać, żeby wycinkę znaleźć, ale
chyba zapomniałem, że aż tak ;))). W każdym razie minęliśmy Kolonię
Harsz
– ładna przystań, ale "cywilizowana" i poszliśmy dalej wzdłuż brzegu.
No i w końcu znaleźliśmy fajne miejsce na nocleg. Nie dało się tam
niestety kąpać, bo już ok 100 m od brzegu było bardzo płytko. Ale
ognisko było bardzo fajne – o to nam chodziło. Kiełbaski, piwo,
księżycowa noc, i długie Polaków rozmowy….