Któregoś wrześniowego dnia przyjechał do Warszawy mój Tata. Bardzo się z tego ucieszyłem, bo bardzo chciałem żeby mógł zobaczyć jak wygląda to do czego się tak mocno przysłużył. Spędził mnóstwo czasu przy remoncie i chciałem razem popływać. Trochę w podzięce za poświęcony czas, i dla przyjemności wspólnego spędzenia czasu. Nigdy nie siedział na żaglówce, dlatego wiedziałem że będzie to dla niego swego rodzaju przeżycie. A tak się złożyło że była jeszcze przez te kilka dni ładna pogoda. Skorzystaliśmy z tego ochoczo i pojechaliśmy nad Zegrze. Widać było że mu się uśmiech robi na buzi jak zobaczył łódkę. I też powiedział „faktycznie drugiej takiej tu nie ma” – jak już się przeszliśmy po całym porcie. Słoneczko, baranki na niebie, wiatr – taka spokojna i równa 2B.
Akurat do takiego pływania. No i popłynęliśmy. Gęba mu się cieszyła, widać że jest zadowolony i dumny. Ja też się cieszyłem widząc jego zadowolenie. Trochę krytycznych uwag było z jego strony, a to „te pasy balastowe ja bym inaczej zaczepił, bo są niewygodne”, „tu na bokach przykleiłbym takie miękkie maty żeby było wygodniej jak się siedzi tyłkiem cały czas w jednym miejscu”, itp…ale to cały tata ;-).
W każdym razie po chwili powiedziałem żeby brał sie za ster i już. Aż się rwał do tego i powiem że byłem całkiem zaskoczony bo jak na kogoś pierwszy raz na łódce trzymał kurs, kumał jak wieje wiatr i podobało mu się.
Robiły się momentami fajne przechyły, wiał równy wiatr, zatem popłynęliśmy dość daleko w stronę most w Serocku. Gadaliśmy, tato sterował, potem wybierał wodę, której trochę się nazbierało, ja robiłem zdjęcia…fajnie było. Mam nadzieję że za rok uda się znowu i więcej.
A ponieważ tato jest zapalonym grzybiarzem, to jak już wróciliśmy z pływania , jakieś 3 m od pomostu znalazł pięknego koźlaka.;-)
„Ja Ci teraz pokażę jak się takie liny porządnie zwija. Ja tak je złożę że będzie super, zobaczysz” ;-))