Kolejne dni, czyli pierdzielenie się z drobiazgami

22.06 (poniedziałek)
Pojechałem tylko zobaczyć jak wszystko wygląda. Jestem chyba przemęczony. W pracy ledwo dałem rady wysiedzieć, i nawet nie myślałem żeby dziś coś zrobić przy łódce. Pojechałem na jakieś 30 minut, poszwendałem się dookoła, ziewnąłem parę razy i stwierdziłem że jadę do domu. Aha, nie!!! Odkręciłem jeszcze kilka ścisków i spróbowałem wyjąc kopyto ze środka skrzyni. Nie było lekko, musiałem pomóc sobie młotkiem, bo widocznie gdzieś to w środku się trochę poprzyklejało. W końcu wyszło. Górna krawędź laminatowego kołnierza nie wszędzie się przykleiła do sklejki, widocznie gdzieś było za mało żywicy, trzeba będzie potem podlać i przykleić. Gdzieś tam w głębi siebie jestem dumny. Taka robota….i jakoś to wygląda. Jest sztywne jakby pudełko viagry na raz spożyło/spożyła (nie wiem jak to napisać ;))). Czyli ok.

24.06 (środa)
Przyjechałem już o 18 do warsztatu. Pozdejmowałem wreszcie ściski, i podlałem zrobioną żywicą krawędzie laminatowego kołnierza. Niech się klei, jutro może wreszcie wszystko pojadę szlifierką. Popatrzyłem też na wkręty, którymi skręciliśmy krawędzie skrzyni i pomyślałem że to nie był jednak dobry pomysł. Jutro muszę kupić normalne śruby na nakrętki, tylko jakieś z ładnymi główkami, rozwiercić otwory do końca jakie były zrobione pod wkręty i normalnie ścisnąć skrzynię śrubami. To są jednak zbyt duże siły, a cóż wkręt…. Może jutro uda mi się to zrobić. Cholerka, nie mam niestety kołeczka mahoniowego do flekowania tych otworów po wkrętach w skrzyni i chyba użyję dębowego, albo po prostu pójdzie tam żywica z pyłem  drzewnym ( tez jest brązowe). Trudno….czasem chyba jednak zbytnio podchodzę do tego wszystkiego „przez bibułkę” a kiedy będzie czas na pływanie jak się tak będę pieścił…..

Pomalowałem także na próbę kawałek wnętrza kokpitu (pomiędzy jedną parą wręgów) Owatrolem D1. Tak, żeby zobaczyć jak on się będzie  zachowywał. Łódka w środku była czymś malowana kiedyś, jakiś impregnat koloru czarnego (nie wiem co to jest). Producent Owatrolu pisze że D1 przenika przez stare warstwy oleju, może to też przeniknie. Zobaczę, pomalowałem jedną warstwę, a po ok 30 minutach jeszcze raz. Mam wrażenie, że wsiąkł w drewno. A jeśli tak to pomaluję kilka razy całe wnętrze łódki i będę miał to z głowy. Trochę jest trudno malować pędzlem jak jest tyle wręg, wzdłużników, denników itp…ale dam radę. Pomalowałem też testowo na próbę kawałek pokładu sklejkowego.

Ładnie przyciemnił sklejkę, naprawdę ładnie. Ale wyraźnie widać że nie wsiąka tak w sklejkę jak w mahoniowe deski czy czyste drewno. Mimo tego postanowiłem, że nie będę już innego podkładu używał tylko tego D1. Jak mi go wystarczy (na dno i burty, łącznie 12 warstw położyliśmy, poszło jakieś 2.5 litra). Drugie tyle mam także powinno wystarczyć, zwłaszcza że będzie mniej warstw (chyba). Niech schnie.

Ponieważ nie byłem jeszcze strasznie zmęczony a planów na wieczór „pozałódkowych” żadnych (jak od jakiegoś czasu zresztą ;))))), postanowiłem  jeszcze coś zrobić. Wziąłem płetwę sterową  na warsztat. Pomalowana białą farbą tylko krawędzie poobdzierane. Wziąłem szlifierkę , papier 100 i  twierdziłem że ją poczyszczę przed malowaniem (chciałem ją znowu na biało pomalować). Jakże byłem zdziwiony, biała farba wcale nie chciała się zdzierać pod papierem. Fakt, papier drobny. Zamiast zdzierać, tylko ładnie oczyściła mi się ta płetwa, czym byłem bardzo zadowolony. Wygląda  naprawdę nieźle. Jak kupię farbę na dno, to pomaluję raz płetwę i będzie gites. Ładnie to wygląda.

Napisz odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie widoczny. Wymagane pola są zaznaczone *