Wiosną 2021 roku, gdzieś w marcu, było już tylko do zrobienia dno, czyli zaszpachlowanie miejsc po wkrętach którymi skrzynia mieczowa została ściągnięta do stępki. Potem pomalowanie nową warstwą farby poliuretanowej białej i w sumie …długi sezon. Tak się wydawało.
Gdy zajrzałem do skrzyni, jak to ładnie nam wyszło, zobaczyłem z niepokojem coś dziwnego. Okazało się że część laminatu – tych laminatowych ścian skrzyni mieczowej, właściwie ta właściwa skrzynia mieczowa odkleiła się miejscami od sklejkowej obudowy. Po prostu odeszła.
Byliśmy, wraz z Marcinem zaskoczeni. No i dumaliśmy. Dlaczego tak się stało, przecież sikaflex trzyma jak cholera, daliśmy go dużo, na pewno. Dlaczego nie trzyma. Doszliśmy do wniosku, że być może dlatego że nie odtłuściliśmy laminatu przed klejeniem do desek. Nic innego nie przychodziło do głowy. W każdym razie musiałem maksymalnie odkleić wnętrze i wpuścić tam rzadką żywicę, jako klej. Poza tym zrobiłem coś a’la kołnierz na górnej krawędzi z pasków tkaniny. Tak zrobiłem i stwierdziłem że to koniec. Musi być dobrze, nic więcej nie będę robił. Mam dość tej skrzyni, a łódka musi w końcu pływać.
Zrobił się lipiec. Zrobiłem dno, czyli malowanie, szlifowanie, malowanie i polerowanie.
Znowu miałem już dość. Zaraz koniec sezonu. Pomogłem Marcinowi przy jego Kastorze, czyli 9-metrowej drewnianej łódce, budowanej praktycznie od zera. Przykleiliśmy trochę pokładu.
W końcu 1 sierpnia 2020 pirat wyjechał na dwa miesiące, na taki krótki sezon do Chmielna na Kaszuby.