Część 4. Ziemia bezdomnych

LUDZIE

Formalnie właścicielem jachtu i tego miejsca jest Zakon Ojców Kamilianów. To jest zakon niosący posługę chorym. Tutaj opiekuje się bezdomnymi. Mieszka tu prawie 100 bezdomnych mężczyzn, to nie zawsze są ludzie zdrowi.

Większość z nich trafia do nas po latach tułania się po mieście, po noclegowniach w całym kraju. Taki człowiek jest zawsze koszmarnie zmęczony, sponiewierany, zadeptany, utrudzony, dobity.
Tutaj przede wszystkim dostają wyżywienie, jest ciepło, jest prysznic. Odbywa się tu z nimi intensywna praca socjalna.  Są pracownicy, którzy opiekują się nimi pod tym względem. Pomagają wyrobić nowe dowody osobiste, zbierają kwity na emerytury, wysyłają po świadectwa pracy, leczą. Pomagają załatwić pogmatwane sprawy prawne. Tacy ludzie często stają się ofiarami oszustw, przekrętów. Niektórzy z nich mają niezapłacone alimenty, inni jakieś  długi sprzed lat. W 70-80 % to są alkoholicy. Mieszkając w ośrodku nie piją, ale na wolności tak to wygląda.

Nam nie chodzi tylko o to, żeby dać im michę i materac. Próbujemy ich wciągnąć we wspólną sprawę, w to przedsięwzięcie, które gromadzi ich przy wspólnym zadaniu, mobilizuje do jakiegokolwiek działania.  Z małym wyjątkami to się udaje.

Pan Staszek jest głównym wykonawcą drzewc do jachtu. Zdjęte na zimę stengi masztów leżą na korytarzu naszego budynku. Bomy i gafle w innym pomieszczeniu, nie są gotowe. Będą jeszcze obite skórą, tak jak powinno być zrobione. „Jestem żeglarzem od dziecka – mówi Pan Staszek. –  Jeszcze nie było Zalewu Zegrzyńskiego  koło Warszawy, gdy już żeglowałem po Wiśle. Kiedyś nie było w ogóle tych antyfoulingów. Łódki po prostu zarastały. Potem używano farb Kupfelbronze, ale zabroniono ze względu na szkodliwe tlenki miedzi. Regatowe łódki po prostu szorowaliśmy. Nowy jacht, dopóki nie był potrzebny antyfouling to tylko myliśmy. Na morzu to co innego. Tam się nie wyciąga jachtu ani nie przechyla dla wyszorowania kadłuba.”

Pan Sławek, jest mistrzem w zawodzie spawacza. Ma gruntowne wykształcenie zawodowe. „Czy ja mogę błysnąć spawarką? Bo musimy to szybko zrobić”.

ZIEMIA BEZDOMNYCH

Jak wcześniej wspominałem, praca trwa cały czas.  Myślę, że gdyby choć raz był moment rezygnacji , zastoju w budowie, to byśmy się już nie podnieśli. Skąd ta siła jest cały czas ?

Nie wiem, chyba z nieba.
Ja w to wierzę.

Zwracam się czasem, w trudnych chwilach do ojca Bogusława i mówię: „słuchaj Bogdan, potrzebuję to lub to”. Zdarzyło się kiedyś, że potrzebowałem konstruktora, żeby jakieś rysunki techniczne zrobić. Następnego dnia dostałem mejla: „…piszę z Niemiec, bardzo długo byłem bezdomnym, od siedmiu lat mam rodzinę, żonę, dzieci. Chciałbym wam pomóc, ale za bardzo nie wiem jak, bo jestem konstruktorem.”

To było kilka dni po takim moim westchnieniu do ojca Bogusława. Innym razem potrzebowałem ludzi, specjalistów, stolarza, elektryka, hydraulika. „Bogdan – mówię wtedy – ludzi potrzebuję”.

26 października 2017 odbyła się tu projekcja filmu dokumentalnego o nas p.t. „Ziemia bezdomnych”.  Na masztach rozpięliśmy ekran zrobiony z dwóch żagli, na naszym placyku było ok. 150 osób. Po projekcji przychodzi do mnie sekretarz stanu z pewnego ministerstwa i zaczynamy rozmawiać. Zgłaszają się także inne instytucje, które chcą nam pomóc.

Jeśli chodzi oświat żeglarski to trochę nas zauważa. Magazyn Żagle zaprosił nas kiedyś na scenę na targach Wiatr i Woda, a kapitan Bruno Salcewicz, właściciel słynnego jachtu Polonez przekazał nam cały komplet różnych map.

Ten nasz zapał dla wielu jest zapłonem. Ludzie widzą, ile dokonaliśmy własnym mozołem i jaka wciąż jest w nas determinacja. Dlatego chcą pomagać. Nie ma otwartych krytyków naszych działań, chociaż w Internecie można spotkać wiele uszczypliwych uwag na temat projektu.

Wszystko robimy siłami  własnymi i dobrych ludzi. Naprawdę nie mamy żadnego budżetu, ja nie mam teraz nawet 37 zł, żeby zapłacić za fakturę, która leży na moim biurku. A moje możliwości komunikacyjne ? No mam rower, ale właśnie zerwała się linka hamulca.

Nasz park maszynowy i zarazem gabinet to jeden mały pokoik. Ja go naprawdę lubię, jest przytulny i jest tu ciepło. Z drugiej strony widać, że środki nasze są naprawdę cienkie.

W 2019 roku chcemy skończyć budowę. W filmie „Ziemia bezdomnych” mówimy, że chcemy budować jacht nie spiesząc się, chcemy mieć z tego przyjemność. Uważam jednak, że obecnie jesteśmy na takim etapie, że trzeba szybko to skończyć. Poza tym ja jestem żeglarzem, a nie stoczniowcem i chcę na tym jachcie jeszcze popływać. Po wielu wcześniejszych deklaracjach na temat zakończenia budowy, ten jest realny.

Pierwszy rok będziemy pływać po Bałtyku i Morzu Północnym, żeby jacht dotrymować, usunąć usterki „wieku dziecięcego”.  No i musimy zadowolić wszystkich naszych darczyńców i sponsorów. Obiecaliśmy to. To są nasze zobowiązania, często spisane w umowach.  A potem zobaczymy. Chciałbym spędzić na nim kilka lat, zanim spierniczeję. Może uda się ruszyć  na atlantycką pętlę.

Zbudujemy, zobaczymy.
Gdybym nie wierzył w ten projekt, to by mnie tu nie było.

————————————————————————————————-

Bardzo dziękuję kapitanowi Waldemarowi Rzeźnickiemu za opowieść o budowie, i za cierpliwość w odpowiadaniu na setki pytań.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Minkiewicz