No i udało się. W Boże Ciało, mogliśmy już wybierać pierwszy raz wodę z kadłuba łódki. Kiwaczek zwodowany. Otaklowany, i opływany w ostatni weekend wygląda dużo lepiej niż rok temu ( tak mówią sąsiedzi z portowej kei)
Tutaj łódka jeszcze na lawetce własnej konstrukcji. Dzięki temu łatwo ją było można przestawiać.
Ania dzielnie nam pomagała wciągać łódkę na przyczepkę. Dzielna kobieta!.
Łódka już przy pomoście na przystani w SWOSIE w Zegrzu. Stała tam całe 3 dni. Chcieliśmy ją tam trzymać ze względów praktycznych (a raczej „wygodnickich”) i finansowych. Niestety przez dwa dni obserwowałem co się dzieje przy tych otwartych pomostach jak przepływają duże motorówki i wieje wiatr z południa goniąc falę przez całe jezioro. Trzeciego dnia postanowiłem że to nie jest dobre miejsce dla takiej małej łódeczki.
1. Przede wszystkim tam jest zawsze zafalowanie – choćby niewielkie, ale fala zawsze idzie przez jezioro. No chyba, że jest całkowita flauta. Miejsce Pirata było pierwsze od brzegu, ok 2 metry od brzegu wyłożonego betonowymi pływami. Trochę za blisko.
2. Jak szły fale od motorówek płynących równolegle do brzegu to latała na cumach jak młode źrebię, szarpała się, i widać było że to nie dla niej miejsce.
3. Trzymane tam są klubowe omegi i kilka łódek armatorskich, ale cumowane są w dość znacznych odstępach od siebie. Bosman, gdy z nim rozmawiałem o tym powiedział wprost – jak idzie duj ze wschodu to omegi tak latają na boki, że potrafią się topami masztów zderzać. Hm….już wtedy wiedziałem że coś z tym miejscem muszę zrobić. Gdy z nim rozmawiałem to sam przyznał że lepiej będzie dla łódki jak ją będę trzymał gdzieś indziej…
4. Port jest traktowany trochę jak parking płatny niestrzeżony. Tzn bosman jest, ale nie cały czas. gdyby z jakichś powodów coś się działo z łódką, to nie przyjdzie nikt poprawić cumy, albo chronić łódkę przed rozwaleniem na brzegu. A ja chcę spać spokojnie, gdy się zrobi brzydka pogoda…
Dlatego też w niedzielę jadąc nad jezioro zajechałem do Nieporętu. Pan Jacek – szef portu na moje pytanie czy znajdzie dla mnie jeszcze miejsce powiedział krótko „dla takiej łódki na pewno się znajdzie” ;-)))
Miło mi się zrobiło, nie powiem. Rozumiał doskonale moje troski o port w Zegrzu: „jak przychodził długotrwały duj z zachodu, to łódki ze Swosu zbierałem w porcie w WTW”…
No i się dogadaliśmy i w niedzielę na koniec krótkiego pływania stanęła tam gdzie rok temu czyli w Nieporęcie. Do domu jechałem spokojny, wiedząc że tam jest jej miejsce.
Leszek wybiera pierwszą wodę w porcie w SWOSIE.
No i już stoi pod plandeką (jeszcze w porcie w SWOS)