Tam gdzie Piraty zimują

Zimowe leże Pirata, które mu przygotowaliśmy pierwotnie okazało się nienajwygodniejsze, wiercił się, stękał, zasnąć nie mógł długie zimowe miesiące. Nawet te olbrzymie zwały śniegu które ulepiły prawie ściany igloo naokoło łódki nie dały mu większego ukojenia,  do tego stopnia że na początku  lutego musieliśmy przesunąć go pod drugą ścianę sypialni… A tak na serio to zmusiła nas do przeciągnięcia łódki w drugi kraniec podwórka awaria studni głębinowej , która jak się okazało była tam gdzie spał Pirat. Także dzień przed przyjazdem na podwórko domu Zbyszka, zebrało się trzech wielbicieli łódeczki czyli Ja, mój brat Piotrek świeżo po powrocie z kraju gdzie czapki się robi tylko z lamy, i Leszek. ..no i Elza.

Odkopywaliśmy łódkę dwiema szuflami i nie było lekko. Pot po nas płynął, a śnieg nie …;-)). W końcu odkopaliśmy łódkę prawie do gołej ziemi,  odgarnęliśmy śnieg w nowym docelowym miejscu dalszego zimowego snu, zdjęliśmy plandekę ..;)…hm….no i jak ją tu tego dalej… ?

W letnich warunkach, przy równym podłożu, twardym dalibyśmy radę ją spokojnie przenieść we trzech, a tu nie dość że śniegu kupa, łódka jakaś  znacznie cięższa nam się wydaje, a my po tym odśnieżaniu znacznie słabsi ;)) No i dlatego trzeba było coś wymyśleć, bo nieść ją po tym śniegu na     pewno nie dalibyśmy rady. Po krótkiej i burzliwej naradzie postanowiliśmy ją po tym śniegu po prostu posunąć te 20 m. Obróciliśmy łódkę do pozycji „pływającej”, ja ciągnąłem dziób w górę na ile mogłem a chłopaki pchali.

Łódka szła jak po wodzie..no prawie, chociaż zdawałem sobie sprawę że śnieg to nie woda, jest szorstki i twardy i ze stępki lakier może nam skutecznie  zetrzeć. Ale w tym czasie najważniejsze było przesunąć łódkę, żeby samochód z wiertłem do kopania studni nie musiał się przebijać przez poszycie  pirata. Ułożyliśmy go na nowym legowisku, przykryli i tyle. Zmachaliśmy się za 500 % normy, ale chyba było warto ;-))

No i przyszła wiosna. Śnieg zszedł szybciej niż to by wynikało z jego ilości zalegającej cały świat dookoła, ale musiałem przyjąć że skoro nie ma śniegu  to trzeba się brać za robotę. Jak już podwórko obeschło i się zrobiło cieplej zrobiłem przegląd całej łódki.

Oprócz tego, że na sklejce pokładu w paru miejscach były odparzenia lakieru, (nie wiem z czego wynikające) to znalazłem jeszcze jedną pękniętą deskę  poszycia. Te odparzenia lakieru to jak mi podpowiedzieli koledzy z SailForum prawdopodobnie wilgoć która weszła jeszcze w sezonie w sklejkę zimą tak zrobiła. Świadczyło by za tym też to że te „odparzenia” lakieru głównie były na miejscach styku sklejki.

Może za mało to było zaimpregnowane rok temu…? Cholera wie….robiłem jak najlepiej potrafiłem. Jeśli chodzi o pękniętą deskę…ona była dość słaba  już rok temu, ale się trzymała i nie ciekła. Teraz myślę że swoje zrobiła wilgoć w drewnie i duże mrozy. To po prostu pękło i tyle. Kompletnie nie wiedziałem co z tym fantem teraz robić przed sezonem. Doszedłem nawet do konkluzji że trzeba wyciąć pękniętą całą deskę (czyli z zapasem ok 1.5 metra), przygotować nową taką mahoniową dechę na długość i grubość, zukosować, i nitować na nowo w te same miejsca do wzdłużników dennych i do stępki (pierwsza wewnętrzna od strony stępki deska poszycia). Duża robota, nie ma co….Przymierzałem się do tego pomysłu całkiem na poważnie  gdy mój brat przyszedł z innym pomysłem i powiedział ” jak się za to teraz zabierzesz na wiosnę, to znowu łódka na wodzie będzie w sierpniu….”. Dlatego po jego uwagach postanowiłem po prostu zalać to pęknięcie żywicą jako klejem i szpachlą na całą grubość deski, zeszlifować nadmiar od zewnętrznej i tyle. Jak przetrzyma ten sezon to super (a myślę że da radę pływać bez problemu) a na jesień, jeśli się okaże że coś jest nie tak zabierzemy się za poważniejszy remont wymiany kawałka tej deski poszycia wraz z nitowaniem. I tak zrobiłem.

Przerwałem na chwilę pisanie tego tekstu bo szukałem zdjęć do jego ilustracji. Przeglądając różne foldery ze zdjęciami w komputerze trafiłem na ściągnięty z sieci tekst Krzyśka Bieńkowskiego „Zapiski najętego szypra” o rejsie na Zjawie.


„W małej grupie ludzi skazanych na siebie w ciasnej przestrzeni jachtu, słowo ma moc szczególną. Może wzmocnić nasze możliwości na zasadzie  synergii lub powodować napięcia i podziały, jeśli jest nieumiejętnie użyte. W niektórych sytuacjach lepiej milczeć, w innych trzeba nawet krzyczeć i kląć, żeby sprawy szły właściwym torem. Umiejętność odróżnienia jednych od drugich nie przychodzi od razu. W czasie tych kilkunastu dni, dążąc do celu, udało nam się pokonać wiele przeciwności, ale przede wszystkim udało nam się stworzyć zgrany zespół – ZAŁOGĘ, bez której każdy, nawet najpiękniejszy jacht jest martwy.”

…. Jejku, zaczytałem się znowu tak, że zapomniałem co robiłem wcześniej. Znowu zobaczyłem zimne morze, spracowane od kręcenia korbami ręce, awarie jachtu, kapitana. Płynąłem kiedyś z Krzyśkiem w dalekim rejsie….Może kiedyś znowu się spotkamy na jakimś pokładzie. Ze wszystkich  kapitanów z którymi pływałem, do niego mam największą sympatię i szacunek.

Wracając do Pirata – zalałem pęknięcie żywicą i ładnie trzyma, deska jest twarda i sztywna, myślę że ten sezon spokojnie sobie popływamy. Poza tym musiałem uszczelnić skrzynię mieczową w miejscu gdzie bolec na którym wisi miecz przechodzi przez wewnętrzne ścianki skrzyni. Czyli należało dostać się do skrzyni od dołu, od strony stępki, i miejsce styku sworznia ze ścianami skrzyni uszczelnić żywicą.

Szczelina wąska na palec, ale dość głęboko ten bolec od stępki. Wymyśliłem (zresztą pewnie nie ja pierwszy), aby do tego użyć strzykawki z miękką  długą rurką, przez którą rozrzedzoną żywicę wpuszczę dokładnie w miejsca styku. Rurkę długość ok 20 cm wygiąłem w łuk, a żeby trzymała zagięty kształt jako formę do tego użyłem miękkiego drucika, który przymocowałem do strzykawki. Żywica (już z utwardzaczem) rozrzedzona w kąpieli wodnej bez problemu nabrana do strzykawki poszła w miejsca, gdzie chciałem. Żeby szybciej łapała dogrzewałem ją delikatnie suszarką do włosów ;-).  Myślę że dobrze to poszło, okaże się już niedługo na wodzie. W każdym razie byłem z siebie zadowolony za tę robotę.

Napisz odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie widoczny. Wymagane pola są zaznaczone *