W 1980 roku, John Lennon, jeden ze słynnych Beatlesów tkwił w artystycznej blokadzie, jaka siedziała w nim pięć lat. Szukając sposobu na jej przełamanie.
Wczesną wiosną tego samego roku kupił niewielką, 4-metrową żaglową łódkę dla żeglowania w okolicach Nowego Jorku. Jak się okazało, to nie był jednak dobry sposób na rozpoczęcie żeglarskiej przygody dla prawie 40-letniego mężczyzny.
Jeden z przyjaciół mówił, że Lennon od dawna marzył o podróży przez Atlantyk albo innym mocnym przeżyciu, godnego mężczyzny w tym wieku. Zwykle w tym okresie życia faceci kupują motocykl albo sportowy samochód.
John Lennon wypożyczył jacht i wyruszył w żeglarską podróż na Bermudy. Trzeciego dnia podróży jacht trafił w ciężki sztorm i bardzo szybko cała pięcioosobowa załoga włącznie z kapitanem legła zmożona morską chorobą.
Z tej podróży zachował się dziennik jachtowy prowadzony przez kapitana jachtu i wspomnienia przyjaciół z tego rejsu. Lennon, początkujący żeglarz musiał stanąć za sterem, bo nikt inny nie był w stanie prowadzić jachtu.
„Na początku byłem przerażony, ale po jakimś czasie już wiedziałem co mam robić. Zaakceptowałem sytuację, w której się znaleźliśmy , w pełni się z nią pogodziłem – wspominał Lennon w wywiadzie dla Playboya – wtedy zacząłem mieć mistyczne wrażenie, że jest też ktoś obok, kto steruje razem ze mną. Wszystkie moje lęki minęły. Zacząłem się cieszyć sytuacją, nawet zacząłem śpiewać na cały głos w tym sztormie jakieś stare szanty”.
Gdy po sześciu dniach sztormowego rejsu dopłynęli do Hamilton na Bermudach Lennon był innym człowiekiem. Zszedł z pokładu jachtu zrelaksowany, pełen energii i zainspirowany do pracy.
Muzyk został na Bermudach przed dwa miesiące. Pisał piosenki, komponował, nagrywał, spędzał czas w klubach i włóczył się okolicy. W ciągu siedmiu tygodni skomponował prawie wszystkie piosenki ze swojego ostatniego albumu „Double Fantasy.”